20:55

Isabella Rossellini - klasyka współczesności

Isabella Rossellini - klasyka współczesności
Isabella Rossellini
 
Isabella Fiorella Elettra Giovanna Rossellini
Data urodzenia: 1952-06-18 (61 lat)
Miejsce urodzenia: Rzym, Włochy
Wzrost: 173 cm
Stan cywilny: dwukrotnie zamężna: 1. Martin Scorsese (29.09.1979 - 1982; rozwód); 2. Jon Wiedemann (1983 - 1986, rozwód), córka Elettra (ur. 1983)
Jej ojcem był jeden z najwybitniejszych włoskich reżyserów Roberto Rossellini, a matką doskonała i słynna ze swej urody aktorka Ingrid Bergman. Jednak mimo takiego pochodzenia Isabella włożyła wiele wysiłku w to by uniknąć pracy w filmie. Przez długie lata była nauczycielką i tłumaczką języka włoskiego, pracowała jako korespondent dla włoskiej telewizji a także jako modelka. Jej twarz pojawiła się na około 500. okładkach różnych pism zanim stała się znana z dużego ekranu. Przed kamerami Isabella Rossellini zadebiutowała w roku 1976 u boku swojej matki w filmie "Kwestia czasu".  Jednak nie traktowała tego jako zapowiedź przyszłej kariery, ale jako jednorazową przygodę. Później jeszcze parokrotnie pojawiała się na ekranie, ale za każdym razem w niewielkich rolach. Sytuacja zmieniła się w roku 1986 po filmie "Blue Velvet".  Obraz stał się przebojem a krytyka zachwyciła się Isabellą. Od tamtej pory Rossellini nie próbuje już na szczęście walczyć z aktorstwem dzięki czemu możemy ją podziwiać w coraz większej ilości filmów, takich jak na przykład „Ze śmiercią jej do twarzy”. W 1992 roku wzięła udział w erotycznej sesji zdjęciowej do książki Madonny pt. Sex.

O tej kobiecie dowiedziałam się od pewnej blogerki, która poddała mi pomysł, żeby napisać o Isabelli. Z przykrością stwierdziłam, że w Internecie strasznie mało jest informacji na jej temat… Szkoda, że nie udało mi się zdobyć czegoś więcej.
 
bisou bisou :*
MS

20:12

Nowe wyzwania przed nami

Nowe wyzwania przed nami
Powinnam zawisnąć za to co robię na tym blogu, a raczej czego nie robię. Przepraszanie Was za opóźnienia w postach chyba stanie się moim rytuałem. Ale mniejsza z tym. Po prostu korzystam z życia :)
 
Zaczęłam pić dziennie dużo wody. Kiedyś nie byłam w stanie wypić nawet litra, ale teraz postaram się to zmienić. Z bieganiem mi kompletnie nie wyszło, to może chociaż to mi się uda. Jak na razie dobrze mi idzie. Pilnuję, żeby cały czas czysta, niegazowana woda była w szklance i wtedy odruchowo po nią sięgam. Czytałam kiedyś na pewnym blogu, że cera jest wtedy zdrowsza i zmiany skórne występują rzadziej niż zwykle. Noo zobaczymy czy oczyszczanie organizmu przyniesie jakieś skutki.
 
I chyba pokonałam kosmetyczny zakupoholizm. Jestem w stanie wejść do drogerii, spojrzeć na kosmetyk i z wielkim rozsądkiem powiedzieć sobie: to ci jest do niczego nie potrzebne. Dopiero gdy dogłębnie skalkuluje swoje położenie finansowe, przedyskutuje wewnętrzne "za" i "przeciw" jestem w stanie kupić coś bardzo, ale to bardzo nie drogiego. Po kilku latach zmagania się w końcu chyba mogę powiedzieć, że się uwolniłam od tego bezmyślnego kupowania :)
Teraz znowu przerzuciło mi się to na książki :)
 
Tak na lepszy dzień troszkę inspiracji :)
 





 
 
 
bisou bisou :*
MS

18:18

Kolory lata z Golden Rose

Kolory lata z Golden Rose
Już się obudziłam i wróciłam do normalności. Nie wiem jak Wy, ale ja jako typowy Polak zaczęłam narzekać na upał. Zdecydowanie daje mi się we znaki. Jakoś jednak trzeba żyć. No i oczywiście jest okazja na jedzenie lodów. Jak będzie kiedyś w Rzeszowie to polecam lody u Myszki Miki. Boskie są…
 


A tak wracając do tematu, o którym nawet jeszcze nie wspomniałam: chciałam napisać w końcu o lakierach Golden Rose. Kupiłam je kilka tygodni temu, ale przetestowałam dopiero jeden z nich. Kolory? Wściekły róż, intensywny niebieski i delikatny żółty. Róż na paznokciach prezentuje się świetnie, ale nie wiem ile wytrzymał, bo ja dosyć szybko zmywam lakier. Kolor zawsze mi się szybko nudzi. Żółtym też próbowałam malować, ale zaraz po pomalowaniu postanowiłam zrobić muffinki co nie było dobrym pomysłem. Oczywiście gdy będę miała więcej czasu pomaluje tymi dwoma. ;)




 
Aaa i jeszcze mam pytanie do moich kochanych Czytelniczek: używałyście jakiegoś tuszu do rzęs z Lovely? Bo dużo o nich czytałam i wszyscy się nimi zachwycają a jest jeden, który mnie interesuje, a mianowicie… Niestety nie pamiętam jak się nazywał a na Internecie nie mogę go znaleźć. Wiem, że zakrętkę miał czerwoną a reszta była zielona :)
 
bisou bisou :*
MS

19:47

Gdyby takie nałogi mieli ludzie...

Gdyby takie nałogi mieli ludzie...
Mam wrażenie, że mój blog zamarł. Nic się na nim dzieje. Ja nie robię nic żeby to zmienić. Nawet nie próbuję. Czasami wmawiam sobie, że trzeba czasu. Wcale tak nie jest. W moim życiu dużo się pozmieniało. Weekendy spędzam po staremu w domu tak jak kiedyś ale teraz zupełnie inaczej one wyglądają. Jeden wieczór spędzam z moim kochanym chłopakiem, kolejny z przyjaciółką na długich spacerach. Niedzielne popołudnia też poświęcam chłopakowi albo rodzinie. Czas, który spędzam w Rzeszowie staram się poświęcać na naukę i zazwyczaj było tak, że po południami nigdzie nie wychodziłam, ale teraz gdy tylko znajdę jakąś chwilę staram się spotkać z ukochanym. I właśnie teraz uświadomiłam sobie, że kompletnie zaniedbałam blog. Mogłabym się tłumaczyć brakiem Internetu w tygodniu, ale przecież na weekendzie miałam i nic nie napisałam. Czuje się z tym trochę podle... Ale wiecie... Czasami po prostu trzeba poświęcić czas bliskim zamiast ślęczeć w necie. Tym bardziej, że mam kogo kochać.
 
 
A teraz coś co chciałam napisać już w piątek, ale się wstrzymałam. Mam takie małe uzależnienie. Próbowałam się z tego wyleczyć, ale chyba się nie da. Gdy byłam w gimnazjum (to chyba było już pod koniec) i chodziłam jeszcze do szkoły muzycznej wpadłam w nałóg. Zawsze po drodze na zajęcia przechodziłam koło księgarni i wręcz nie mogłam się oprzeć, żeby do niej nie zaglądnąć. Pewnego razu kupiłam książkę Paula Coelho "Walkirie". Od tego się zaczęło. Zaczęłam czytać jego książki a potem innych autorów i szczerze mówiąc wolałam wydawać kasę na książki niż na ubrania czy cokolwiek innego. Później stwierdziłam, że czas to trochę ograniczyć. Czytałam tylko na wakacjach. Od baaardzo dawna nie byłam w jakiejkolwiek księgarni. Wolałam ich unikać, bo wiedziałam jak się to skończy. No ale nadeszły urodziny mojej mamy i chciałam kupić coś wyjątkowego. No i weszłam do miejsca, z którego potrafię nie wyjść godzinami. Po jakiejś półtorej godzinie oglądania wszystkiego dokładnie (w tym pół godziny spędziłam przy półce z Paulem Coelho) wybrałam coś specjalnego. Takiego od serca. No i oczywiście nie mogłam się powstrzymać, żeby nie kupić czegoś dla siebie. Poprosiłam o kieszonkowe wydanie "i wciąż ją kocham" Nicholas'a Sparks'a. Już ją przeczytałam. Prawie. Zostało mi jakieś 10 stron, ale nie mogę się dalej ruszyć bo... W książkach tego autora, które czytałam do tej pory było zawsze jakieś szczęśliwe zakończenie. Chociaż odrobinę. Lubię gdy historia ma swój happy end. Wpadam wtedy w stan optymizmu. Ale w tej książce w połowie uświadamiamy sobie, że nie będzie fajnie. Jest to takie pesymistyczne, że z trudem powstrzymywałam się, żeby nie zapłakać. Oglądałam kiedyś film, ale wierzcie mi to się nawet nie porównuje. Książka jest kompletnie różna, poczynając od koloru włosów głównej bohaterki a sama nie wiem na czym kończąc.
Teraz będę miałam taki książkowy stan depresji, który się u mnie nie zdarza często i wręcz tego nienawidzę.
Śmieszny ten mój nałóg co nie? W zasadzie ja to tak nazywam chociaż mój chłopak twierdzi, że to hobby :)
 
bisou bisou :*
MS

17:01

Czasami mamy taki pomysł...

Czasami mamy taki pomysł...
 
Dzisiaj… W ten beznadziejny deszczowy dzień, w który nic się nie chce robić, postanowiłam napisać post na temat dwóch spraw. Po pierwsze, gdy zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem zauważyłam, że bloggerki mieszkające w UK robią posty o gazetach, do których często są dołączone prezenty. Ale to są prezenty w postaci żeli pod prysznic lub balsamów, a cena jest taka sama jak bez dodatku. W Polsce czegoś takiego nie było. Jak już był jakiś dodatek do gazety to wraz z 10 złotową dopłatą. Zauważyłam jednak, że od niedawna prezenty w polskich gazetach stały się coraz bardziej popularne. Dzisiaj aż z ciekawości kupiłam JOY z dość dużym dodatkiem, czyli żel pod prysznic Luksja ze składnikami balsamu do ciała. Cena gazety to 4,50 z dodatkiem więc wydaje mi się, że jest ok.

 
 
 
No a teraz ta druga sprawa. Tutaj chciałabym Was prosić o pomoc. Czasami mi i moim przyjaciółkom wpadają głupie pomysły do głowy, których często nie jesteśmy w stanie zrealizować. Teraz jednak jest trochę inaczej, ponieważ TO coś męczy nas od kilku miesięcy. Otóż wymyśliłyśmy sobie, żeby zrobić jednodniowy wypad do Krakowa przy końcu roku szkolnego. No i tutaj rozpoczyna się Wasza rola. Znacie może jakieś fajne miejsca w Krakowie? Knajpy z ciekawym jedzeniem i oczywiście smacznym, miejsca, które warto zobaczyć, niekoniecznie coś co jest już przez wszystkich oklepane. Tak, więc czekam na Wasz propozycje w komentarzach :)
 
 
 
 
bisou bisou :*
MS

14:23

Rita Hayworth - czerwona szminka i rude włosy.

Rita Hayworth - czerwona szminka i rude włosy.

Rita Hayworth

Właściwe nazwisko: Marguerita Carmen Cansino
Profesja: Aktorka, Producentka, Tancerka
Data urodzenia: 17 października 1918, Brooklyn, Nowy Jork, USA
Data i miejsce śmierci: 14 maja 1987, Nowy Jork, USA

Córka Amerykanki i hiszpańskiego emigranta. Od dzieciństwa związana z zawodem tancerza. Gdy jej ojciec w czasach wielkiego kryzysu musiał zamknąć szkołę tańca w Hollywood, występowali oboje w kalifornijskich lokalach, meksykańskich kasynach i restauracjach. Mając 17 lat zaczęła grać epizody taneczne w różnych filmach. Udało się jej nawet wystąpić w jednej meksykańskiej produkcji. Dla Columbii pozyskał ją Edward Judson, pierwszy mąż i jednocześnie menadżer. Wytwórnia wymyśliła jej pseudonim: Rita Hayworth i zmieniła nieco aparycję.
Jej pierwszym ważniejszym filmem jest tytułowa rola w "Kto zabił Gail Preston?" (1938). Dla Warner Bros zagrała w "Truskawkowej blondynce" (1941). Ten film dopiero uzmysłowił, jak popularną może stać się Rita, jeśli doda się jej odpowiednią oprawę. Nowa technika Technicoloru wydawała się być wprost wymarzona dla jej wyglądu. Przy jej użyciu, tym razem 20th Century Fox nakręciła "Krew na piasku" (1941). Rita zagrała niewierną kochankę torreadora. W ten sposób Ameryka ujrzała nową wyzywającą, rudowłosą piękność.
"Modelka" (1944) Charlesa Vidora była wystawnym filmem, z nowoczesną choreografią, w którym Rita wystąpiła u boku z Gene'a Kelly. Film stał się dużym sukcesem, a krytyka okrzyknęła aktorkę niekwestionowaną królową musicalu.
W tym samym czasie w Hollywood swój sukces odnosił młody geniusz - Orson Welles. Gdy poznali się z Ritą, on był zachwycony jej urodą, a ona jego intelektem. W 1943 roku zawarli małżeństwo. Zanim Rita została matką i urodziła córeczkę, Rebeke, zdążyła zagrać w jeszcze jednym musicalu "Dziś, każdego wieczoru" (1945) Kinga Saville'a.
Jednak to w następnym roku zagrała w filmie, który uczynił z niej legendę. Rita wystąpiła obok Glenna Forda w czarnym filmie Charlesa Vidora "Gilda". Z tego filmu pochodzi już klasyczna scena, w której Rita śpiewając ściąga powoli długą, czarną rękawiczkę.
 
Sukcesy zawodowe nie szły w parze ze szczęśliwym życiem osobistym. Jej małżeństwo z Wellesem przeżywało kryzys. Aby zrealizować swoje własne gigantyczne i bardzo drogie przedsięwzięcie sceniczne, Welles zwrócił się do Columbii o pomoc finansową. W zamian za pieniądze obiecał nakręcić kryminał, "Damę z Szanghaju" (1948). Główne role mieli zagrać on i Rita.
Ponoć w ramach zemsty za niewierność żony, Welles kazał na potrzeby filmu obciąć i utlenić jej włosy, burząc w ten sposób jej mit. Film przeszedł do historii gatunku, stając się jednocześnie początkiem końca kariery Hayworth.
Po separacji z Wellesem Rita wyruszyła pierwszy raz z życiu do Europy. W Cannes poznała swojego przyszłego trzeciego męża, księcia Ali Khana, z którym wzięła ślub w 1949 roku.
Nie minęły dwa lata, a Rita urodziła drugą córeczkę i zyskała rozwód z jej ojcem. Potrzebowała pieniędzy, więc zagrała śpiewaczkę w nocnym lokalu w "Aferze w Trynidadzie" (1952). Jej kolejny film "Salome" (1953) też nie okazał się oszałamiającym sukcesem. Podobnie było z następnymi produkcjami: "Miss Sadie Thompson" z 1953 (na planie filmu poznała swojego czwartego męża - piosenkarza Dicka Haymesa, z którym rozwiodła się dwa lata później).
Końcowy okres jej kariery to role starzejących się kobiet ("Przeprawa do Cordury" z 1959 roku) i alkoholiczek ("Świat cyrku" z 1964 w reżyserii Henry'ego Hathawaya). Ten ostatni wizerunek odpowiadał zresztą prawdzie. Rita Hayworth roztyła się, alkoholizm przerodził się w końcu w chorobę Alzheimera. Od 1981 roku żyła ubezwłasnowolniona, pod opieką swojej córki, Yasmin Khan. Na krótko przed śmiercią sama podsumowała własne życie i karierę: "Mężczyźni kochali się w Gildzie, a budzili rano ze mną". Zmarła w 1987 roku.
Jak zostać Ritą?

Fryzura w stylu Rity Hayworth
Naturalnym kolorem włosów Rity Hayworth był ciemny brąz, jednak dopiero, kiedy zdecydowała się na rudość, jej uroda rozbłysnęła pełnym blaskiem. Lubiła eksperymentować z włosami, farbowała je na również na czarno, brązowo, a w latach 50-tych, do roli w "Damie z Szanghaju" przefarbowała swoje miedziane pukle na blond. Jednak w pamięci kinomanów na zawsze pozostanie ognistą rudowłosą pięknością. Oprócz koloru, znakiem rozpoznawczym, Rity Hayworth były nieskazitelne fale, oddzielone przedziałkiem z boku głowy.
Co ciekawe, modne i gęste włosy aktorki rosły tak szybko, że wyraźne odrosty pojawiały się już po 3 dniach. Eksperci ze studia filmowego odkryli jednak, że z dwudniowym odrostem twarz Rity nabiera charakteru i wyrazistości. Wszystkie zbliżenia kręcone więc były tylko wtedy.
Makijaż Rity Hayworth
Znaki rozpoznawcze? Pieczołowicie upudrowana, matowa cera oraz nieśmiertelna czerwona szminka. Kości policzkowe podkreślone różem w kolorze terakoty. Makijaż oczu zwykle ograniczał się do podkreślenia linii oka jasny, perłowym cieniem oraz tuszu do rzęs. Rita na wszystkie sesje zdjęciowe i wielkie gale nosiła sztuczne rzęsy. Nie używała tak popularnego w ówczesnych trendach w makijażu eye-linera. Stawiała na mocno podkreślone usta. Używała pomadki o jasnym odcieniu czerwieni, pasującym do koloru jej włosów. Czerwoną pomadkę promowała nie tylko na kinowym ekranie, ale również w pierwszych reklamach marki Max Factor. Twarz gwiazdy to jednak nie wszystko, Rita Hayworth nie zapominała, że wizytówką kobiety są dłonie i zawsze dbała, aby były nieskazitelnie wypielęgnowane a paznokcie najchętniej malowała na czerwono.
 
bisou bisou :*
MS

20:38

Who makes you happy...

Who makes you happy...
No dobra... Czas wrócić do rzeczywistości. Nie to żebym gdzieś zniknęła, ale ostatni długi wolny weekend sprawił, że strasznie odleciałam. Co drugi dzień randkowałam z ukochanym, czasami próbowałam przeczytać "Potop", zajmowałam się ogródkiem. Wszystko to sprawiało mi jakąś niesamowitą przyjemność. No może oprócz tej lektury. O tym, że ktoś tam gdzieś pisze sobie maturkę kompletnie zapomniałam. Niby byłam na miejscu, ale kompletnie gdzie indziej.
I nadszedł taki dzień, że trzeba powiedzieć "papa" i wrócić do siebie, czyli szarej rzeczywistości. Codzienne jeżdżenie na rowerze musiałam chwilowo odstawić. No a szkoła nie lubi czekać. Dzisiaj jednak dalej było randkowanie, czyli wypad z chłopakiem do kina. Życie trzeba sobie urozmaicać i wychodzić gdzieś czasami.
Dalej uciekłam z miasta. Już jestem na Krańcu Świata. Uciekłam z Rzeszowa, bo są juwenalia. Powtarzałam sobie, że w tym roku pójdę, ale jakoś... No nie mogłam się przemóc. Jakoś takie imprezy mnie nie interesują.
Oglądaliście Eurowizję? Nie spodziewałam się, że Polska przejdzie do finału. Na serio, nie mogłam w to uwierzyć. Podobało się Wam?
Sorki, że dzisiaj taka łapanka myśli, ale jestem już wykończona i nie mam siły na pisanie dłuższego wpisu. Dzisiaj muszę pomyśleć nad kolejną Ikoną Stylu. Naprawdę nie myślałam, że tak Wam się to spodoba. Mam nadzieję, że pomysły mi się nie skończą :)
Miłego wieczorku :)
bisou bisou :*
MS

10:37

Audrey Hepburn - ikona stylu

Audrey Hepburn - ikona stylu
 
Nie mam pojęcia czy to wypali, no ale zrodził mi się w głowie taki pomysł i trzeba go zrealizować. Chciałabym co jakiś czas pisać o kobietach, które stały się ikonami stylu i klasyki. Nawet nie wiem czy mogę to tak nazwać. Otóż dzisiaj mija 85 rocznica urodzin Audrey Hepburn - jedna ze zdobywczyń Oscara za rolę pierwszoplanową. Nie wiem czy moje posty będą dotyczyć tylko kobiet, które otrzymały Oscary, ale chciałabym się skupić na tych wszystkich, które są wręcz wzorem do naśladowania dla nas, kobiet XXI wieku.
Audrey Hepburn

Urodzona 4 maja 1929 roku w Ixelles, zmarła 20 stycznia 1993 roku w Tolochenaz. Brytyjska aktorka, modelka i działaczka humanitarna.

Urodziła się jako Audrey Kathleen Ruston. W późniejszym czasie jej ojciec dodał do swojego nazwiska drugi człon – Hepburn.
W czasie II wojny światowej przebywała w okupowanej Holandii. Z powodu okupacji niemieckiej Hepburn, podobnie jak większość Holendrów, była niedożywiona, co odbiło się negatywnie na jej kondycji zdrowotnej.
Po wojnie Hepburn przeniosła się do Londynu, gdzie uczyła się w szkole baletowej. Po zrezygnowaniu z baletu, zaczęła pracować jako modelka, a następnie występować w filmach, głównie jako statystka lub w drugo- i trzecioplanowych rolach. W 1951 wystąpiła po raz pierwszy w roli pierwszoplanowej w filmie Monte Carlo Baby (1). W tym samym roku występowała na Broadwayu w sztuce Gigi i za tę rolę otrzymała nagrodę dla najlepszej debiutantki roku. Po sześciomiesięcznym bardzo udanym sezonie w Nowym Jorku Hepburn zagrała wraz z Gregorym Peckiem w filmie Rzymskie wakacje (2). Otrzymała za tę rolę Oscara. W jej późniejszej karierze była jeszcze czterokrotnie nominowana w kategorii "najlepsza rola kobieca". Jej kreacja w Śniadaniu u Tiffaniego (3) jest jedną z najbardziej znanych i słynnych ról w historii kina amerykańskiego.


 
Hepburn była dwukrotnie zamężna. Miała dwóch synów.
Od 1967 Hepburn porzuciła karierę aktorską, decydując się występować sporadycznie i poświęciła się pracy jako ambasador dobrej woli UNICEF. Pamiętając własne przeżycia z czasów II wojny światowej Hepburn poświęciła się pracy humanitarnej, mającej na celu pomoc głodującym dzieciom w najbiedniejszych krajach świata. Za swoją pracę otrzymała 11 grudnia 1992 z rąk prezydenta George'a Busha Prezydencki Medal Wolności (Presidential Medal of Freedom). Pośmiertnie przyznano jej nagrodę Jean Hersholt za pracę humanitarną.
Zmarła w 1993 na raka jelita, pochowana w Tolochenaz w Szwajcarii.
W 2000 powstał film telewizyjny Historia Audrey Hepburn (The Audrey Hepburn Story) z Jennifer Love Hewitt w roli głównej.
 
Jennifer Love Hewitt as Audrey Hepburn (story) 
 
 
Hepburn była obdarzona przepięknymi oczami, pełnymi ustami i idealnym owalem twarzy. Jej naturalna uroda nie musiała być przykrywana grubymi warstwami makijażu, ale nie znaczy to, że aktorka w ogóle go nie używała. Warto zwrócić uwagę na techniki, jakimi posługiwali się ówcześni makijażyści - aparaty fotograficzne i kamery przekłamywały wówczas kolory i rozmywały rysy twarzy. Makijaż wykonywany do sesji zdjęciowych i filmów był więc dość ciężki, ale bez wątpienia można go uznać za mistrzowski – nikt wtedy nawet nie myślał o czymś takim, jak graficzne poprawki.
 

Bibliografia:
 
 
bisou bisou :*
MS



18:49

Majówkę czas zacząć

Majówkę czas zacząć
 
 
A miało być tak pięknie... Dzisiaj chciało by się zacytować słowa piosenki happysad.Weekend majowy zaczął się wczoraj śliczną pogodą, ale dzisiaj jest jakiś totalny misz - masz. Raz słońce, raz deszcz. Zwariować można. Co jak co ale majówka powinna być słoneczna i cieplutka.
Zawsze mam tak, że czegoś nie planuje a jakoś wychodzi. Wczoraj w planach miałam wieczór w domu. Nie zamierzałam nigdzie wychodzić. Ale tak się jakoś stało, że wylądowałam na grillu, a później na zabawie w miejscowości, której nazwa kojarzy się z żurawiem ;) Właściwie to byłam tam chyba pierwszy raz w życiu.
Jutro praktycznie cały dzień (oprócz godzin porannych) spędzę poza domem. Można powiedzieć, że majówka u mnie przebiega aktywnie. No na pewno się nie obijam :)
 
A jak u Was? Majówka dopisuje? :)
 
happysad - Wszystko jedno (a miało być tak pięknie)
 
 
bisou bisou :*
MS
Copyright © 2016 I am Journalist , Blogger