Witajcie.
Chciałam napisać tę notkę na bieżąco póki dokładnie pamiętam wczorajsze popołudnie. Otóż jak Wam wcześniej wspominałam wybrałam się na zakupy z przyjaciółką. Szukałyśmy odpowiednich sukienek na studniówkę. Zaczęłyśmy od jednej galerii i właściwie na niej
skończyłyśmy. Nim się obejrzałyśmy minęło kilka godzin, a my nadal nic nie miałyśmy. Przymierzyłyśmy masę sukienek, ale niestety żadna nie spełniała naszych wymogów. Za długa, za bardzo zakryta, za bardzo odkryta, nie ma rozmiaru... Aż w końcu trafiłyśmy do malutkiego sklepu z pojedynczymi sukienkami. Wzięłam do ręki małą czarną i mówię do Sylwii: Wiesz, to jest chyba ta. Ja to czuję....
I tak właśnie się stało. Przymierzyłam sukienkę i była idealna. Nic dodać nic ująć. Nie jest nie wiadomo jaka i może nie wygląda na balową, ale jestem z niej bardzo zadowolona. Wydaje mi się nawet, że całkiem nieźle w niej wyglądam. Oczywiście nie chce się chwalić :)
Niestety Sylwii nie udało się nic kupić. Może po prostu miała pecha... A szkoda. Nawet buty, które sobie upatrzyła nie były dobre. Oczywiście rozmiar nie ten. Aleee... Nie ma tego złego. Mamy podwiązki! A ile się ich naszukałyśmy! W większości sklepów były tylko białe i niebieskie, a jak to na studniówkę bywa potrzebne są czerwone.
A dzisiaj będzie trochę sprzątania i nauki. Mam też zamiar zrobić babeczki z pomarańczą z biedronkowego przepisu. Uwielbiam!
PS. Przepraszam, że nie dodałam zdjęć sukienki, ale ukażą się dopiero po studniówce :)
bisou bisou :*
MS