11:44

L'oreal True Match - recenzja

L'oreal True Match - recenzja
Hej :)

Muszę trochę odpocząć od tej ciągłej nauki, bo mam wrażenie, że ostatnio nic innego nie robię tylko siedzę z nosem w książkach. Niestety tak to już musi wyglądać. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić podkład, który testuję już kilka miesięcy i cieszę się, że nieco wstrzymałam się z opinią na jego temat. 

L'OREAL PARIS
the foundation TRUE MATCH

Od producenta: 
Podkład w naturalnych odcieniach, rozprowadzający się bez smug, idealnie dopasowujący się do koloru skóry. Nie daje efektu maski przy jednoczesnym świetnym kryciu. Dostępny w szerokiej gamie chłodnych, neutralnych i ciepłych odcieni. 


Moja opinia:
Dosyć długo zabierałam się do wystawienia mu opinii. Podkład kupiłam wraz z przyjaciółką (ona kupiła sobie identyczny). Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że jest świetny. Po pierwsze jeśli wybierze się odpowiedni kolor (a gama kolorystyczna jest naprawdę imponująca) to rzeczywiście dopasowuje się on idealnie. Chyba pierwszy raz miałam tak, że podkład nie ciemniał na twarzy. Czasami gdy go nakładałam miałam wrażenie, że jest za ciemny po czym, gdy wyszłam na światło dziennie, okazywało się, że jest idealny. 

Jest dosyć leisty... A nawet powiedziałabym, że bardzo leisty. Ja osobiście lubię takie podkłady, bo mam wrażenie, że nie są aż tak ciężkie dla moje twarzy. Niektórym oczywiście nie będzie to pasować. Mimo to jest bardzo wydajny. Dosyć dobrze rozprowadza się po twarzy. Nie pozostawia żadnych smug (ja rozprowadzam go pędzelkiem). Dobrze kryje niedoskonałości i średnie zaczerwienienia, ale uprzedzam, że nie mam z tym aż tak wielkiego problemu. Tzn. zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy mają gorsze problemy skórne. 

Nie jest jakoś super trwały, ale chyba jak większość podkładów. Czasami wymaga poprawek w formie pudru sypkiego czy korektora. Na takie normalne dni wystarcza, a gdy chcę przedłużyć jego trwałość stosuję bazę pod podkład i puder sypki. Nic wielkiego. Ale na studniówce nie miałam z nim większych problemów. Zachowywał się idealnie. 

Tak było w zimie. W ciepłe dni nie jest już tak idealnie. Temperatury ostatnio dopisały a ja mam wrażenie, że ów podkład jest trochę za ciężki na taką pogodę. Lekko zbiera się w zagięciach (ale to można szybko poprawić), z tym, że ja ich dużo nie mam. U osób z większymi zmarszczkami może być to uciążliwe. Ogólnie mówiąc mam wrażenie, że moja skóra nie może oddychać w upalne dni i do tego cała się świecę. 

Jeszcze jedna ważna sprawa. Ja osobiście nie mam z tym problemu, ale moja przyjaciółka, która stosowała ten kosmetyk stwierdziła, że strasznie podkreśla jej skórki. Dlatego też odsprzedała mi swój podkład. 





Podsumowanie:

Plusy:
- szeroka gama kolorystyczna,
- dobrze dopasowuje się do koloru skóry,
- nie wysusza,
- dobrze kryje,
- wydajny,
- nie pozostawia smug,
- rozświetla skórę,
- idealny w chłodne dni,
- nie ciemnieje,

Minusy:
- zbiera się w zagięciach,
- podkreśla suche skórki,
- cena, 
- za ciężki na lato,
- czasami wymaga poprawek,

Pojemność: 30 ml
Cena: Ponad 50 zł.

W promocji w drogerii hebe kupiłam go za jakieś 30 zł. Od kumpeli odkupiłam za 20 zł. Czyli za 50 zł mam dwa i spokój na rok :)


Sama nie wiem czy to taki do końca mój ideał, bo parę mankamentów ma. Ale i tak muszę przyznać, że najlepszy jaki do tej pory miałam. W zimie na pewno będę go używać... Na lato poszukam czegoś lżejszego :)

Bisou bisou :*
MS

17:08

Powoli dojrzewam w słońcu

Powoli dojrzewam w słońcu
Hej! :)

Pogoda naprawdę dopisuje, niestety ja z niej zbytnio nie skorzystam. No cóż. Chyba pierwszy raz mam tak, że kończę rok szkolny i nadal się uczę. Bo tak właśnie jest. Wczoraj oficjalnie ukończyłam 1 Liceum Ogólnokształcące w Rzeszowie i jestem z siebie strasznie dumna. Myślałam, że nawet roku nie wytrzymam w tej szkole. Ale udało się. I czuję się tak jakoś... Może nie staro, ale dojrzale. Nawet po 18 - nastce się tak nie czułam. I gdy gimnazjaliści pisali swoje testy, ja zatęskniłam za tymi czasami. Wtedy to był banał. Ale zawsze się tak mówi po jakimś czasie :)

Tak, więc wczoraj oficjalnie przestałam być uczennicą. Dzisiaj byłam na zakupach + 4 godziny spędziłam na korepetycjach z matmy. Zazwyczaj siedzę 3 godziny, ale jedno zadanie było tak masakryczne, że nawet moja korepetytorka nie wiedziała jak sobie z nim poradzić i dodatkową godzinę się nad nim pastwiłyśmy. W zasadzie nawet o tym nie wiedziałyśmy. Czas jakoś tak przy matmie szybko leci. 

A po co byłam rano na zakupach? Otóż 25 i 26 kwietnia to takie dni, kiedy to mój chłopak i ja rok temu zaczynaliśmy ze sobą chodzić. Nie jesteśmy w stanie zdecydować się, który dzień powinien być przeznaczony na rocznicę, więc świętujemy przez dwa dni. I oczywiście to jest nasza pierwsza rocznica. Doskonale wiedziałam i pamiętałam o tym naszym małym święcie, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to już w ten weekend. Zresztą zastrzegłam sobie, że jeśli się nie wyrobię to mój chłopak dostanie prezent po maturze. Wiadomo... brak czasu, ciągła nauka itp. Jednak jakoś tak wyszło, że byłam dzisiaj w mieście i oczywiście kupiłam prezent. Nie mogę Wam powiedzieć jaki bo jeszcze nie trafił do mojego ukochanego, ale myślę, że kiedyś tam się dowiecie co dostał. 
Chyba będę musiała zrobić sobie listę rzeczy, które już ode mnie dostał, bo zaczynam się zapominać. 



"lubię

ubierać się w dzi­kie zmysły Two­jej wrażliwości,
niewyczer­paną roz­koszą stąpać po ar­kuszach nieba,
i w wiel­kim zamęcie zma­gań Nas...
lubię
doj­rze­wać Tobą" 




Pinterest

Miłego weekendu Wam życzę i obyście nie spędzili go przed książkami, tak jak ja zamierzam to zrobić :)

Bisou bisou :*
MS

12:40

Dzień na odstresowanie się

Dzień na odstresowanie się
Witajcie!

Jak już tak sobie posmęciłam na temat matury i wyżaliłam się na wszystkie strony ludziom znanym i nieznanym, tak teraz chciałabym Wam opowiedzieć o moim odstresowaniu się. Próbuję to robić jak tylko mogę. W każdej chwili. Żeby tylko nie myśleć o tym czymś. Niestety tak się czasami nie da.

Wczoraj jednak był właśnie taki dzień na odstresowanie się. Wiem, że większość czytelniczek w słowie "odstresowanie" widzi kąpiele dwu- albo i trzygodzinne w wannie, czytanie książek, malowanie paznokci czy też spacery ze zwierzakami. U mnie to zależy. Zależy od mojego humoru, od chęci jakie w sobie posiadam i ogólnie od bardzo wielu czynników.

A wczoraj był taki dzień, gdy chciałam zrobić coś kompletnie nie związanego z moimi problemami. Skrzynka pełna jabłek, kuchnia wolna... Muffinki czekoladowe z jabłkami? Czemu by nie. A tak w ogóle, przepraszam, że przerywam ale nie wiecie może o co chodzi z tymi jabłkami? Wszędzie rozdają, tirami rozwożą. Już nie nadążam. Mniejsza z tym.


Tak, więc postanowiłam zrobić muffinki. Zazwyczaj robię tak z dwóch, trzech porcji. Wczoraj jednak postanowiłam zrobić z czterech. Nie wiem co mi odbiło. Grunt, że wyszło ponad 50 babeczek. Ale nie powiem, wyszły pyszne. Oczywiście nie chcę się chwalić, ale miałam na nie wielką ochotę. Bałam się, że nie będzie miał kto tego jeść, ale dzisiaj rano stwierdziłam, że połowy już nie ma :)

Wy również zróbcie coś na odstresowanie się a tymczasem zapraszam do przesłuchania mojej toplisty youtube.


John Legend - All of Me



Rihanna, Kanye West, Paul McCartney - FourFiveSeconds



Sia - Elastic Heart feat. Shia LaBeouf & Maddie Ziegler



Maroon 5 - Sugar



Sam Smith - Lay Me Down



Bisou bisou :*
MS

18:45

#projekt matura 2015

#projekt matura 2015
Tak.. czas w końcu powiedzieć sobie szczerze, że nadszedł taki okres w moim życiu kiedy nie mogę spać nie budząc się w nocy z jakimś koszmarem w głowie, kiedy to trzęsą mi się ręce bardziej niż zwykle a w myślach przewija się tylko jedna myśl. Za dwa tygodnie MATURA. Wiem, że w kółko wałkuję ten temat. Jest to bardziej niż pewne, że macie już tego dosyć. Ale nic na to nie poradzę. To moja codzienność. Tym żyję. Tym się karmię na co dzień.

Gdzie minęły te trzy lata? Ciągłe przebywanie poza domem. Uczenie się samodzielności. Widywanie rodziców tylko w weekendy a resztę rodziny w czasie świąt i wakacji. Przetrwałam w szkole, do której wcale nie chciałam iść. Nie wierzyłam, że się dostanę. Nie miałam aż tak wielkich aspiracji.

We wrześniu ktoś tam gdzieś kiedyś wspomniał o takim zjawisku, które występuje w procesie edukacyjnym niektórych uczniów, jak matura. Nikt chyba tego wtedy nie brał na poważnie. O ile można brać to wydarzenie na poważnie prawie rok przed jego pojawieniem się. Aż w końcu przyszła studniówka i dalej ktoś wspomniał o maturze… Wtedy zaczęło mi coś świtać. Podjęłam pewne kroki. Zapisałam się na korki z matmy. Dzięki Ci Panie, że to zrobiłam. Nie wiem jak by to wszystko wyglądało. Niestety na korkach się skończyło. Aż przyszedł kwiecień. I nagle kilka szarych komórek połączyło się przekazując mi informację, że tak naprawdę tą maturę zdaję właśnie ja. Nikt inny tylko ja.

Pinterest

Tak, więc czas wziąć się za jakąś naukę. Przypominanie sobie czegokolwiek. Chyba nikt mi nie powie, że tak konkretnie do matury uczy się już od 1 klasy liceum, bo w to to na pewno nie uwierzę. Wiem po własnym przykładzie. Wszystko jak zwykle na ostatnią chwilę. Ale nie poddaję się. Dzielnie walczę z romantyzmem, ciągami i polityką Rzeczypospolitej. O angielskim trochę mi się ostatnio zapomniało, ale już powoli wracam do formy.

Kolejny tydzień jest tygodniem wolnym. Tzn. konferencja i te sprawy. Siedzę w domu i udaję, że mnie nie ma. Nos w książkach 24 godziny na dobę. Potem zostaje tydzień do matury. I rozpoczynamy maraton. Chyba będę musiała kupić coś sobie na uspokojenie. Jakąś melisę czy coś. Cokolwiek byleby jakoś cało psychicznie z tego wyjść :)

Pinterest



Bisou bisou :*
MS

18:14

Wiosenne nowości w kosmetyczce

Wiosenne nowości w kosmetyczce
Witajcie kochani Czytelnicy! 

Zabawę z wodnymi paznokciami jak na razie zakończyłam. Oczywiście nie na zawsze, ale z powodu braku czasu muszę to przełożyć. Zauważyłam, że ta praca wymaga dużego doświadczenia. Kolekcję lakierów cały czas staram się powiększać. Do czego zmierzam? Pogoda stała się cudowna tak, więc postanowiłam uzupełnić braki w mojej szafeczce z kosmetykami. Korzystając z okazji, że dzięki mojej przyjaciółce miałam możliwość zrobienia zakupów w jednym z internetowych sklepów, postanowiłam kupić sobie małe co nieco. Oczywiście już Wam wszystko pokazuję...




Wybór był ogromny, niestety na zastanowienie się miałam mało czasu a przeglądanie wszystkiego na telefonie niczego nie ułatwiało. Tak, więc w końcu zdecydowałam się na cztery rzeczy:


1. Pędzelek do  podkładu.
2. Pędzelek do cieni.


3. Szczotka Tangle Teezer


4. Lakier Sally Hansen nr. 831

Pędzelki były po jakieś 2 zł, więc nie mogłam się powstrzymać. Lakier kosztował ponad 6 zł... Jak na Sally Hansen to wydaje mi się to być śmieszną ceną. No i w końcu Tangle Teezer. Mój pierwszy. Nigdy nie rozumiałam jak ludzie za zwykłą szczotkę mogą wydać ok. 38 zł. Zadziwiałam się, jednak coś mnie do niej ciągnęło. A gdy tylko zobaczyłam, że na owej stronie jest za jakieś 24 zł to po prostu nie mogłam się powstrzymać. Wystarczyło jedno rozczesanie mokrych włosów i już wiem za co miliony ludzi na świecie ją pokochało. 


Dodatkowo niedawno skończył mi się tusz do rzęs, więc dalej sięgnęłam po Manhattan jednak tym razem padło na Volcano Xtra Deluxe. Bardzo przypadły mi do gustu tusze tej marki :)

I ostatnia już nowość kosmetyczna, czyli olejek do włosów Isana, który przybył do mnie z Niemczech dzięki mojej przyjaciółce. Zaczęłam już go testować i jestem bardzo zaskoczona :) A perfumkę, którą tam widzicie dostałam od chłopaka i przyznam się, że jest śliczna. Miałam dezodorant z tej serii i wiedziałam, że perfuma też mi się spodoba. Oczywiście jest to adidas get ready!.


Mam nadzieję, że nie przesiedzicie całego pięknego weekendu w domu :*
Miłego wieczoru :)

Bsiou bisou :*
MS

13:58

Water Nail #part 1

Water Nail #part 1
Hej :)

Święta minęły bardzo szybko... Nawet nie poczułam, że były. W ogóle mam wrażenie, że czas kręci się tylko i wyłącznie wokół matury. Nie ma nic po za tym. Nic się innego ważnego nie dzieje. Świąt nie czułam z różnych powodów. Niestety, ale większa część tych dni upłynęła mi w bardziej smutny sposób... 

No ale mniejsza z tym. Chciałabym się Wam dzisiaj pochwalić moim wodnym manicure. Pierwszy raz coś takiego mi wyszło. Oczywiście naoglądałam się filmików na youtube i postanowiłam, że też spróbuję. Wyszło nawet nawet. Niestety jak na złość gdy wczoraj próbowałam robić to okazało się, że na ponad 50 lakierów tylko jakieś 5 się do tego nadaje. Trochę mnie to zmartwiło, ale nie poddaje się. Może w końcu nauczę się to robić, bo jak na razie marnie mi to idzie :)








bisou bisou :*
MS

Copyright © 2016 I am Journalist , Blogger